sobota, 31 grudnia 2011

Sylwestrowo i zimowo

  W Nowym Roku życzę wam wszystkiego dobrego oraz tego by wasze marzenia choćby te najbardziej abstrakcyjne i niemożliwe do zrealizowania spełniły się.  Życzę Wam abyście byli szczęśliwi i rok 2012 okazał się dla was o niebo lepszy od tego, który właśnie mija. Mam nadzieję, że będziecie mieć więcej czasu na rozwijanie swoich pasji oraz na odkrywanie świata i u pamiętanie swoich przeżyci w rozmaity sposób. Nowym Roku zdobądźcie szczyty waszych marzeń i snów oraz dosięgnijcie niemożliwego.
                      Tego właśnie Wam życzę.
                                                                Erin  

  Podsumowanie roku? Nie mam za bardzo, czego podsumować. Aż tak wiele się nie wydarzyło.  Owszem były chwilę lepsze i gorsze i bardzo miłe, których pewnie nie zapomnę do końca życia i takie, których nie chce pamiętać.
 Wszystko jak na razie układa się tak, że niewiele mam powodów do takiego ostrego narzekania. Ogólnie jest dobrze, ale mogłoby być jeszcze lepiej. Jednak niech ten stan utrzyma się
 jak najdłużej.
 W tym roku dzięki mojemu kotu Cwaniakowi uwierzyła w to, że marzenia mogą się jednak spełniać (tak marzyłam o kocie) nawet, jeśli to zwykły zbieg okoliczności.

                                         A teraz podziękowania za miniony rok.
  Chciałabym gorąco podziękować moim Przyjaciółkom (nieprzypadkowo przez duże P), a w szczególności Kociakowi, Anżeli oraz każdej mojej przyjaciółce i koleżance z osobna. Dziękuję.
Dzięki wam mój świat jest piękniejszy i dzięki wam zaczęłam trochę bardziej wierzyć w siebie i mniej się krytykować (nadal są sfery gdzie osobista krytyka jest mi potrzebna).
  Dziękuję całej ekipie z pokoju 43 za to, że pobyt w Augustowie stał się niezapomniany. Tęsknię za wami.
Dziękuję wszystkim osobom, które przyczyniają się do tego, że czyje się jak w niebie oraz tym, przez które odkrywam wciąż na nowo odkrywam piekło na Ziemi.
  Dziękuję też osobom Tu zaglądającym.
  Skoro już tak dziękuję wszystkim to i mojemu aparatowi za to, że dzielnie mi służy i oby służył niezmienne dalej.
  Osobie, której muszę po prostu muszę podziękować to Terry Pratchett za to, że dzięki jego książkom przeżyłam nieodwracalną zmianę w mojej psychice (na szczęście wszyła mi ona na dobre).

 Całkowicie oddzielne podziękowania za miniony rok śle do Pana K. Żadne słowa nie wyrażą tego, co czuję i jak bardzo jestem Ci wdzięczna za ten rok, który dzięki Tobie był pod pewnym względem cudowny. Jedyne, co mogę ofiarować Ci za niego to słowo DZIĘKUJĘ! płynące z głębi serca. Dziękuję za każdą spędzoną z Tobą chwilę. W większości niezapomniane i przepełnione szczęściem. Jeszcze raz dziękuję i nigdy nie przestanę Ci dziękować za to, że po prostu jesteś.         

Na początek kilka zdjęć fajerwerków.


A tak oto wyglądał Sylwester 2010 (naprawdę te zdjęcia zostały zrobione 31 grudnia 2010).



                                                           Udanego Sylwestra życzę.

sobota, 24 grudnia 2011

Weosłych Świąt!!!


 Z okazji świąt chcę Wam życzyć wesołych pogodnych świąt oraz spełnienia wszystkich marzeń. Niech wasze serca wypełni radość, a domy niech napełni atmosfera życzliwości oraz wzajemnej dobroci. I życzę, aby trwała nie tylko w święta, lecz i przez cały rok. 

 Zdjęcia raczej świąteczne oraz chcę pokazać mój ostatni projekt. A mianowicie Jeża jak Byka.  


czwartek, 22 grudnia 2011

Candy urodzinowe w Scrapcafe!!!


Zapraszam wszystkich do udziału w Candy zorganizowanym z przez sklep Scrapcafe. Świętuje on pierwsze urodziny, a jego projektantki na swoich stronach zorganizowały urodzinowe upominki. 
Zapisywać się można do 24 grudnia !!!
Candy organizowane jest u:

 kasiula

U Moni 



 I na stronie sklepu Scrapcafe

niedziela, 18 grudnia 2011

Odprężenie...



 A może tak chwila odprężenia przy filiżance kawy lub herbaty?
 Ta notka tylko ze zdjęciami. Tak dla odmiany. Może pomogą się odprężyć przed świętami?


niedziela, 11 grudnia 2011

Notka z trollem w tle.

Ech… dzisiejszą notkę dedykuję trollom internetowym…Bez was moje nerwy byłyby spokojniejsze… Mam nadzieję, że pomogłam uleczyć wam chodź trochę waszych kompleksów...

   Miałam napisać coś o chamstwie i przytoczyć kilka wypowiedzi z wczoraj, ale odpuszczę sobie. Posłucham słów mojego kochanego Kociaka ,, Lepiej gówna nie ruszać, bo śmierdzi”. I ma rację. Ja nie zamierzam z nikim toczyć wojny. A gdybym miała napisać to, co obecnie myślę to w mojej wypowiedzi dominowałyby wykrzykniki. Bo jestem bardziej niż zdenerwowana.  
  Odnosząc się do niektórych wypowiedzi… Nie jestem ekspertem w żadnej dziedzinie. To fakt.  A tego bloga założyłam po to by móc wyrazić własne zdanie. Ale i nie tylko po to. Jednak inne cele są znane głównie mnie. Nie należę do osób, które przekrzykują innych, by zwrócić na siebie uwagę i wykrzyczeć swoje zdanie lub stwierdzić rzecz oczywistą. Nikt nie musi podzielać mojego zdania, ale wydawało mi się to oczywiste, że nie musi. Jak okazało się, że oczywistym nie jest… No to teraz już o tym wiecie.

   Zdjęcia też podobać się nie muszą. Nie podobają się to na nie patrzcie. Proste prawda?
 W tej notce będą kopytka, (bo je lubię) oraz dwa inne zdjęcia.  Zdjęcia takie dla uspokojenia nerwów. Chociaż bardziej szargane już nie będą.




                        A tu troll:

niedziela, 4 grudnia 2011

Strach czy obrzydliwość?

Będzie o horrorach…
Co tak naprawdę można nazwać dobrym horrorem? Film, w którym krew się leje, a mózgi spływają w towarzystwie flaków ze ścian? A może coś, co dociera do człowieka i inny głębszy sposób i sprawia, że nawet najlżejszy szelest doprowadza go paniki?
   Według mnie to drugie. 
  Dlaczego? Według nie opcja pierwsza bardziej obrzydza i powoduje problemy żołądkowe niż przeraża.  Spływające ze ścian flaki, albo człowiek rozszarpywany przez mutanta albo jakieś dzikie, nieokiełznane zwierzę lub też maszynę (inteligentną lub nie) może i przerażające, ale i obrzydliwe… Są też filmy o szalonych naukowcach beztrosko bawiących się ludźmi i zwierzętami mogą momentami przerazić, lecz człowiek potem zdaje sobie doskonale sprawę, że to tylko fikcja i nic więcej. Emocję nagle opadają. Ale i tu zdarzają się takie kwiatki, gdzie człowiek, aż się zastanawia, co też musiał brać scenarzysta, żeby wymyślić coś takiego (np. ,,Ludzka gąsienica”).
  A te drugie. To te, które trafiają do ludzkiej psychiki i tam się zagnieżdżają. Niepozwalaną w nocy spać ze strachu, że nagle coś wyskoczy na ciebie z cienia. Lub gdy chodzisz nocą po domu zapalasz każde możliwe źródło światła, a w dłoni ściskasz latarką w razie gdyby nagle zgasła jedyna obrona przed cieniem i jego wytworami. Albo, gdy idziesz drogą lub ulicą rozglądasz się ciągle czy ktoś lub coś cię nie śledzi. I pragniesz tylko ja najszybciej dostać się do domu, bo tam czujesz się bezpiecznie. Ale czy na pewno?
  Tak oto działają horrory z najwyższej półki, o których trudno zapomnieć i przez które nie tylko serce bije mocniej ze strachu, ale i trudno jest znowu dojść do ładu ze swoją psychiką.  To jest to. To jest ten strach, którego szukałeś.
  Czasami horrory są słabsze od thrillerów lub filmów science fiction. Przynajmniej ja się z takimi spotkałam ze zdziwienie stwierdzając ten fakt.
  Jakie wolicie typ horrorów makabryczny czy działający na psychikę zależy już od was. 

  
   A teraz drobne inne rozważania.
 Niektórzy ludzie twierdzą, że oglądają horrory i szeroko o nich opowiadają. Lecz spotkałam dwa typy takich osóbek. Jedne, którym wierzę na słowo, że oglądali. I takie, po których zachowaniu przy oglądaniu typu drugiego w notce powyżej mam spore wiarygodności, co do ich wiarygodności. Prędzej uwierzę, że taka osóbka czyta recenzje i wrażenia z filmu w sieci niż sama usiądzie i obejrzy coś strasznego, albo też i ogląda przegadując ze strachu połowę filmu… No cóż… nic więcej dodać nie chcę.
  Ps. Fakt ja nie oglądam, ani nie czytam horrorów. Po prostu ich nie lubię. :)    
  

niedziela, 27 listopada 2011

O książkach...z uczuciem.


  Dwa tygodnie nic nie pisałam na tej stronie nie umieszczałam. No cóż najlepszego połączenia z siecią niestety nie posiadam.
  Przechodzimy do rzeczy…


  Jaką książkę powinien przeczytać w swoim życiu każdy z nas? Jedną, która sztywno mówi nam, co powinniśmy robić, a czego nie? Czy może taką, która nie mówi nam o niczym? Książkę polecaną, jako ,,przeczytaj koniecznie” , ,,bestseller musisz go mieć!” lub też narzuconą odgórnie przez mądrych ministrów, doktorów, psychologów, itd.
  Otóż według mnie książką, którą powinien przeczytać każdy z nas nie jest wcale taka jak, powyżej, ale taka, którą my sami wybierzemy. Z książką ,,dla nas przeznaczoną” powinnyśmy stworzyć swego rodzaju jedność. Wtopić się w nią zjednać, odnaleźć w niej siebie i odnaleźć unikalną receptę na życie nie dla milionów ludzi, ale dla nas samych.  Taka książka już od początku naszej ,,znajomości” powinna nas do siebie przyciągnąć. Swoim tytułem, kolorem, opisem na okładce, rodzajem papieru, albo nawet zapachem stron… Powinniśmy się tym wszystkim zachłysnąć w pierwszej chwili przebywania z n a s z ą książką.
  A potem to już zależy od jej treści czy właściwie trafiliśmy czy może to było tylko przelotne zauroczenie. Nieczęsto raczej zdarza się, by trafić na s w o j ą książkę za pierwszym razem. Czasem trzeba się naszukać, aby w końcu odnaleźć tę jedyną właściwą, w której całkowicie odnajdujemy siebie.  W każdym słowie i w każdym akapicie od pierwszej litery aż po ostatnią. Taką, którą możemy czytać nieskończoną ilość razy i ona nigdy się nam nie znudzi… I właśnie wtedy to będzie Ta jedyna, na którą czekaliśmy.
  Bo może nie zauważyliście, ale z książkami jest jak z prawdziwą miłością. Można ją szukać całe życie i jej nie znaleźć. A można też trafić za pierwszym razem. Za naszym pierwszym samotnym wypadem do księgarni czy biblioteki w tym przypadku. Lecz nie często to się zdarza. I wtedy napotykamy na swojej drodze wiele innych ,,drobnych” miłości, o których będziemy pamiętać, ale zostaną one dla nas tylko mile spędzonym czasem…