Wiecie, co najtrudniej jest pisać jak nie ma się tego czegoś
w głowie, co nie daje w nocy spać a w dzień myśleć, o czym innym niż dany
problem. Nie, którzy, a nawet bardzo wiele osób nazywa to coś weną… tylko jak
jej brak to kiszka… nie ma weny nie ma pisania.
Wierzcie mi lub nie, ale jest to naprawdę niemiłe uczucie
chcieć wykombinować coś ciekawego i kurcze nie móc… Chodzi się cały dzień i
tylko w głowie obrzmiewają słowa ,,Co tu napisać? O czym? Jak zacząć? I co
dalej?”. A potem nagle pyk! I jest pomysł rozbudowuje się go w głowie od
początku do końca, a potem człowiek siada i chce to napisać i puff… nie ma. I
niemal zawsze, gdy jest myśl to nie ma gdzie jej szybko zapisać by nieciekła,
bo jak ucieknie to z punktu A zamiast dążyć do punktu B wracamy do punktu A… Denerwujące
uczucie nie ma, co. I tak w kółko… A potem blokada pęka i nie dość, że myśli są,
że można je zapisać to nie potem może się zdarzyć, że nie wiadomo, które myśli najpierw
powinno się zapisać, a które potem… Ogólnie to i za dużo nie dobrze, ale za
mało też nie za fajnie… Ech…
No… niemoc twórcza dopada
mnie, kiedy mam zacząć pisać coś, co ma już gotowe i niemal idealnie
przygotowane do tego by spisać myśli i już. Gdyby nie to, że przy klawiaturze
czy jak mam już zacząć pisać słowa na kartce papieru nie mogę zebrać myśli to…
mielibyście tu dużo a nawet więcej do czytania. Czasem się zastanawiam czy nie zacząć
nagrywać swoich słów a potem odtwarzać je pisząc jednocześnie i poprawiając
układ słów i myśli w jedną spójną ładną całość.
No cóż… może w końcu otworze umysł i będę czerpać słowa
garściami jak wodę ze studni wiadrem. Tylko poczekajcie chwilkę może dwie :D
Nie martw się, my to rozumiemy, wakacje są :D
OdpowiedzUsuń