czwartek, 9 maja 2013

Matura- tydzień pierwszy


A oto pierwsza notka z trzech dotyczących moich maturalnych poczynań. Notki pełnej bólu, ran i rozpaczy. Niepewności tego, co oczekuje przyszłość. I czy na pewno da radę na minimum?



 Nie no weźcie. Takie rzeczy to nie tu i nie u mnie. Jasne jestem lepsza w humanistycznych niż ścisłych, a może i na odwrót. Tak pośrodku jestem i z tym mi dobrze. I to mi w niczym nie przeszkadza. Trzeba szlifować formę do końca i tyle.




Tak przy okazji z tego, co obserwuję to nie jest tak, że jak humanista patrzy na liczby to katastrofa i w głowie grzyb atomowy, rozbłysk, a potem pustka. Nie. To zależy od tego jak się, co rozumie i czy się to rozumie i tyle. Wzór zawsze da się jakiś sensowny dopasować. Od czego się to ćwiczy i wałkuje?  





A jak te trzy dni? No… różnie.
Ja matury w terminach trudna, łatwa nie określam. Każdy ją widzi inaczej i tyle.  Np. dla osób, która już 12 lat uczy się angielskiego matura z tego przedmiotu była bajecznie łatwa, a dla kogoś, kto się uczy dopiero 3 lata to była.. różna.
Ja sama uczę się angielskiego dopiero 3 lata (w tym dwa w większości z beznadziejną grupą, gdzie tylko kilku osobom zależało na tym przedmiocie) to ta matura była całkiem spoko. Chociaż nie wiem na ile dobrze ją napisałam. Mam nadzieję, że zdam.





 Ja mam nadzieję, że zdam. A jak zdam to, że z dobrym skutkiem. I to tyle. Nie sprawdzam odpowiedzi. Nie chcę się stresować i martwić. Starczy, że jestem zestresowana i tyle :D
Było małe załamanie spowodowane stresem, ale dziś było już całkiem ok.   





14 maja i 17 maja- bój o przyszłość i procenty (jak najwyżej powyżej 30%)!!!
Trzymajcie za mnie kciuki!!!




Ps. Zdjęcia pszczół na śliwce, bo kasztany nie kwitną :D 


5 komentarzy:

  1. Też stwierdzam że lepszy jest flog. :) A fotografie świetne ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to jestem po wrażeniem zdjęć.
    A odnośnie tych twoich maturalnych przemyśleń, to oczywiście że trzymam kciuki! Kurczę, ja mam to matury jeszcze-tylko rok, więc wydaję mi się, że będzie bardzo ciekawie, szczególnie, że nie mam pojęcia na jakie studia chcę iść i tak dalej...
    Matma myślę, że jest przedmiotem banalnym, jeśli tylko się ją rozumie, ja na przykład nie mając nawet podręcznika sprawdziany piszę najczęściej na 4, przy czym mój kumpel z ławki wydający kupę kasy na korki ledwo zdaje. A angielski to rzeczywiście zależy od tego kto ile się uczy, ja na przykład od podstawówki, po za tym to mam rodzinę w Anglii, a mąż mojej kuzynki jest anglikiem, więc po prostu muszę umieć się jakoś dogadać. Choć powiem szczerze, że to wszystko co jest w tych całych książeczkach, jakoś specjalnie nie sprawdza się, gdy jest się za granicą.
    Jeszcze raz napiszę że trzymam kciuki i nie ma co się martwić niepotrzebnie, więc smile i tyle :) Lubię takie blogi jak ten, chętnie obserwuję i jeszcze sobie poczytam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne zjdecia^^

    OdpowiedzUsuń